Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

GOPR ratuje ludzie w górach od 72 lat. Dysponuje coraz nowocześniejszym sprzętem

Łukasz Bobek
Łukasz Bobek
Jerzy Siodłak - naczelnik GOPR
Jerzy Siodłak - naczelnik GOPR Marcin Szkodziński
- Dawniej wyglądaliśmy jak ubodzy krewni zachodnich górskich służb ratunkowych. Dziś naprawdę nie mamy się czego wstydzić - mówi Jerzy Siodłak, naczelnik Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, które od 72 lat niesie pomoc w polskich górach.

Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe niesie pomoc w górach już od 72 lat. Jesteście organizacją, która działa w wielu zakątkach naszego kraju. Jak duży teren obejmujecie? Jak dużo osób jest ratownikami GOPR?
Jest nas prawie 1800 osób. Z tego połowa praktycznie to są koledzy, którzy nie są czynnymi ratownikami, ale oni w naszej ewidencji istnieją. Oficjalnie to jest 1046 czynnych ratowników ochotników. Oczywiście te liczby z roku na rok się zmieniają, bo jedni odchodzą, drudzy przychodzą. Ale ta liczba każdego roku oscyluje w tych granicach. Teren zabezpieczany przez GOPR to około 26000 kilometrów kwadratowych, a dokładnie 25 753 km kwadratowe. To dokładnie 10 400 km szlaków turystycznych, 7200 kilometrach szlaków rowerowych, 200 stacji narciarskich, z którymi podpisujemy umowy na ratownictwa narciarskiego.

A ile grup działa w waszych strukturach?
W sumie grup regionalnych mamy siedem: karkonoska, sudecka, beskidzka, podhalańska, krynicka, bieszczadzka i jurajska.

Jest jakaś grupa, która ma wyjątkowo dużo pracy?
Największą grupą - pod względem obszaru, bo to jest około 3000 kilometrów kwadratowych i pod względem ilości ratowników, prawie 500 - To jest grupa beskidzka. Ci ratownicy obsługują rzeczywiście największą ilość interwencji, wypadków w ciągu roku, zarówno zimą, jak i latem. Wiele lat zastanawialiśmy się z czego wynika. I doszliśmy do tego, że to kwestia aglomeracja śląskiej. Jest to kilka milionów osób, ogromna ilość ludzi, którzy mają blisko w Beskidy. Stąd duży ruch na szlakach, na trasach narciarskich. A co za tym idzie, więcej wypadków, więcej interwencji, więcej pracy dla ratowników GOPR.

A jak zmienił się GOPR przez lata? Powiedzmy od czasu, gdy pan został ratownikiem? Chodzi mi o zmiany w samym ratownictwie, o sprzęt potrzebny do ratowania ludzi etc.
Mogę powiedzieć, że przez ostatnie 30 lat przeszliśmy nie ewolucję, ale rewolucję jeśli chodzi o wyposażenie. Kiedyś w porównaniu do innych służb ratunkowych górskich to wyglądaliśmy jak ubodzy krewni. Dzisiaj z perspektywy tych 30 paru lat to właściwie niektóre służby zachodnie podglądają nas, co robimy, jak robimy i czym pracujemy. I właściwie mówiąc nieskromnie, naprawdę nie mamy się dzisiaj czego wstydzić. Dokonaliśmy takiego rewolucyjnego przejścia od bardzo prymitywnych metod sprzętu, choć z wielkim sercem i zaangażowaniem do czasów, gdy wyposażenie, którym dysponujemy, to co robimy w górach, w jaki sposób się szkolimy niczym nie różnimy od służb alpejskich, które zawsze były dla nas takim wzorem. Można powiedzieć, że jesteśmy na równi z nimi.
Wpłynęła na to też sytuacja w naszym kraju, zmiana systemu geopolitycznego, ekonomii. Bo gdybyśmy byli w starych układach, starych strukturach, to nie wiem, jak byśmy wyglądali. Może dalej byśmy jeździli uazami radzieckimi, chodzili w byle jakich portkach. Dzisiaj ten sprzęt jest naprawdę mega nowoczesny. Czyli samochody, quady, skutery, cała technika nawigacji satelitarnej, technologii GIS. My to wykorzystujemy w pełni. Ostatnie lata to dynamicznie rozwijający się świat dronów. W ratownictwie odgrywają coraz większą rolę. Mamy już dość spory ludzi, którzy w grupach regionalnych operują tym sprzętem i to z sukcesami. Udało nam się także z zaprzyjaźnionymi firmami stworzyć aplikację Ratunek, która powoduje, że używający jej turysta zgadza się udzielić nam swojej lokalizacji, co ułatwia dotarcie do niego. Wkrótce – mamy nadzieję – będziemy mogli szybciej identyfikować i namierzać w terenie telefony komórkowe osób poszukiwanych w górach. Tu nie chodzi o to, żebyśmy się bawili gadżetami, tylko o to, byśmy byli skuteczni i i dawali radę nadążyć za turystami. Bo dawniej to była turystyka piesza i nart. A dzisiaj mamy turystów poruszających się różnymi pojazdami po górach czy wolno czy nie wolno ludzie tak to robią. Suche morsowanie w zimie, latanie na różnych rzeczach, chodzenie po jaskiniach, jeżdżenie po lesie etc.

A jak wygląda kwestia zainteresowania młodych ratownictwem? Pewnie nie macie problemu z tym, żeby znaleźć kandydatów na ochotników.
Póki co nie narzekamy. Każda grupa notuje co roku taką rzeszę chętnych - większą lub mniejszą, która by chciała zostać ratownikami górskimi. Natomiast z umiejętnościami i możliwościami takich ludzi różnie bywa. Tak statystycznie to ok. 10 proc. zdaje egzamin wstępny. Nie jest to dużo, ale wybieramy takich ludzi, którzy - jak się później okazuje - na lata z nami zostają.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: GOPR ratuje ludzie w górach od 72 lat. Dysponuje coraz nowocześniejszym sprzętem - Gazeta Krakowska

Wróć na niepolomice.naszemiasto.pl Nasze Miasto